Akademia Magii Shrewsbury
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Clarrisa Gradoville

Go down

Clarrisa Gradoville Empty Clarrisa Gradoville

Pisanie by Clarissa Gradoville Pon Wrz 26, 2011 8:44 pm

I. Dane Personalne


1. Imiona: Clarissa Coreen
2. Nazwiska: Gradoville
3. Data i miejsce urodzenia: 21.10.1994. Edmonton, Kanada
4. Miejsce zamieszkania: mały domek na obrzeżach Edmonton
5. Krew: czysta
6. Rok nauki: VII
7. Różdżka: sztywna, 10 ¼ cala, mahoń, szpon hipogryfa
8. Przedmioty: zaklęcia, transmutacja, obrona przed czarną magią, alchemia, astronomia, historia magii, zielarstwo, wiedza o świecie magicznym, hiszpański, muzyka, opieka nad magicznymi stworzeniami, taniec towarzyski
9. Umiejętność teleportacji: w miarę opanowana, acz rewelacji nie ma

II. Wygląd

A.

1. Kolor oczu: zielone
2. Kolor włosów: ciemny brąz
3. Wzrost: 165 cm
4. Cechy szczególne:
  • kilkanaście pieprzyków na plecach i karku
  • blizna na prawym przedramieniu


B. Szczegółowa charakterystyka wyglądu:

Clarissa Gradoville? Z VII roku? Ah, Clary! Ładna z niej dziewczyna, ale wiadomo, to rzecz gustu. Ma takie, no wiesz, niesamowicie zielone oczy, którymi ma okropny zwyczaj przeszywania swojego rozmówcy na wylot. Myślę, że ma specyficzną umiejętność wyczytywania z gestów i mimiki innych, informacji i uczuć, które za wszelką cenę chciałbyś ukryć. To dość przerażające, ale kiedy już poczujesz się skrępowany, wystarczy, że powiesz jej jakiś komplement. Kiedy mówisz o niej coś miłego w jej obecności, na jej zwykle porcelanowej twarzy zawsze pojawiają się czerwone wypieki, będące oznaką zakłopotania i zażenowania. Spuszcza wzrok i uśmiecha się przy tym pod nosem, a w jej lewym policzku tworzy się taki zabawny dołeczek. Pozwala, aby włosy zakryły większą część jej twarzy, coby choć trochę ukryć powstałe rumieńce i jeśli siedzisz wystarczająco blisko, możesz zaciągnąć się bijącym od niej waniliowym zapachem. To jest jedyna chwila, w której możesz czuć się całkowicie komfortowo, bezpiecznie, bez uczucia, że ta drobna dziewczyna zna każdy twój sekret i właśnie zagląda w twoją grzeszną duszę.

Regułą jest to, że ludzie najpierw zwracają uwagę na jej intensywnie zielone oczy, oprawione firanką długich, ciemnych rzęs, a dopiero później na resztę wyglądu. I nie ma się im co dziwić, bo tak naprawdę tylko one pozwalają się Clarrisie jakoś wyróżniać z tłumu. Nie można tego powiedzieć o jej brązowych włosach, mieniących się w sztucznym świetle rudym odcieniem, spływające kaskadą na jej wąskie ramiona, które posiada spora część kobiet na świecie, ani o jej małym nosku, który zabawnie marszczy, gdy tylko rozwiane przez podmuch wiatru kosmyki opadają jej bezczelnie na pociągłą twarz. Mimo to, dziewczyna zazwyczaj pozostawia je rozpuszczone, pozwalając im układać się tak, jak tylko sobie tego zapragną, w zależności od panującej aktualnie pogody i jedynie czasami zaplata je w warkocz, odsłaniając przy tym swoje małe, według niej trochę zbyt szpiczaste uszy.
Kolejnym bardzo istotnym elementem jej wyglądu jest błąkający się przez większość czasu na jej bladoróżowych ustach, cień uśmiechu, czego dziewczyna najzwyczajniej w świecie nie potrafi kontrolować. Być może po prostu są tak dziwnie skrojone, że zawsze wydają się być uniesione ku górze w grymasie radości? Często się nad tym zastanawiała, ale nigdy nie mogła znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Wszyscy zdążyli się już jednak przyzwyczaić, że jej wargi są zazwyczaj wykrzywione w uśmiechu, niezależnie od danej sytuacji i nastroju samej zainteresowanej. Całe szczęście szczerbata nie jest, wręcz przeciwnie - ma proste, może nie śnieżnobiałe, ale też i nie żółte, ząbki i nie straszy nimi przechodniów. Od straszenia innych ma fioletowoniebieskie cienie pod oczami, których próbowała się pozbyć albo chociaż ukryć, jednakże bezskutecznie. Te, w połączeniu z jej trupio bladą cerą dają mylne wrażenie, że ma się do czynienia z wampirem tudzież jakimś zombie i co za tym idzie, panna Gradoville nie budzi zaufania u dzieci, choć sama często wygląda jak dziecko właśnie. Wzrostem to ona nie grzeszy, należy raczej do liliputów, nie wysokich modelek, a jej nogi można by porównać do krzywych patyczków zaokrąglonych w okolicy ud. Idąc dalej, dużym biustem szatynka również pochwalić się nie może, co jest głównym obiektem jej kompleksów. Stwierdzenie, że małe jest piękne w ogóle do niej nie przemawia i z zazdrością łypie na bardziej cycate koleżanki.
W kwestii garderoby dziewczyna nie ma dużego pola do popisu, toteż nie będziemy się nad tym zbytnio rozwodzić. Kiedy może przywdziać na siebie coś innego niż szkolny mundurek, zazwyczaj wybiera zwykłe dżinsowe rurki, nadające jej nogom nieco normalniejszy kształt i w zależności od tego, czy chce podkreślić swą szczupłą sylwetkę, czy też zamaskować jej zdaniem zbyt mały biust, ubiera przylegające do ciała bluzki lub szerokie t-shirty. Raz na ruski rok można ją również ujrzeć w spódnicy lub sukience, innej niż ta, w której musi paradować na co dzień.


III. Charakter


A. Usposobienie:
Clary, Clary... To ta, która straciła rodziców i przy okazji majątek? Ah, biedaczka... Pytasz mnie jaka ona jest? Nie wiem, pewnie smutna. Od czasu ich śmierci jakoś ucichła i snuje się to po korytarzach bez większego celu...

Jak na kogoś z taką przeszłością, całkiem rozrywkowe z niej dziewczę, naprawdę! No nie zmyślam, człowieku! ... Inni mówili inaczej? Inni gówno wiedzą, za przeproszeniem. Co prawda ciężko na nią wpaść, bo przemyka szybko i niezauważalnie niczym cień albo jakiś ninja, ale jak już ci się uda ją poznać bliżej, na pewno przypadnie ci do gustu. Zresztą, co ja tu będę mówić, sam sprawdź. O, tam jest. No, biegnij szybko, bo zaraz zniknie nam z oczu... Ah, już jej nie ma! Mówiłam, że sztukę kamuflażu i znikania opanowała do perfekcji!

Panna Gradoville lubi roztaczać wokół siebie aurę tajemniczości, więc do wszelkich nowych znajomości podchodzi ze sporym dystansem, a nawet z pewną dozą nieśmiałości. Już dawno wpoiła sobie, że nie należy obdarzać zaufaniem każdego napotkanego na swej drodze człowieka, więc podczas rozmowy z nieznajomym przywdziewa maskę obojętności i jedynie lustruje swego rozmówcę wzrokiem, sprawiając wrażenie obecnej ciałem, ale nie duszą. Zupełnie tak, jakby w jej wnętrzu nie było zupełnie nic, jedynie wielka pustka, co jest przerażające i zarazem takie smutne, że pomimo bijącego od niej chłodu, ma się ochotę ją przytulić i zetrzeć z jej twarzy ten jeden, wciąż niezmienny wyraz oraz wycisnąć z niej choć odrobinę jakichkolwiek emocji. A gdy już uda ci się przebić przez jej swoistą barierę ochronną, możesz czuć się z siebie dumny i być pewnym, że jeśli niczym w najbliższym czasie jej nie urazisz, dziewczyna stopniowo zacznie się przed tobą otwierać. Pokaże ci, jaki ma charakter, o którym więcej za chwilę, ale za nic nie pokaże ci, co naprawdę czuje. W tych sprawach jest trochę jak facet - nie będzie mówiła o swoich uczuciach, bo to jej uwłacza i sprawia, że w oczach innych staje się kruchą, bezbronną istotą, którą tak de facto pod swoją skorupą rzeczywiście jest. Ceni sobie niezależność i na każdym kroku stara się udowodnić, że nie jest typową sierotą, która płacze po kątach, bo straciła rodziców. Nie jest skora do zwierzeń i rzadko prosi przyjaciół o radę. Nie należy do osób, które biegną do nich z każdym problemem. Wręcz przeciwnie, dusi wszystko w sobie w nadziei, że jeśli to przeczeka, kłopoty same znikną. Kij z tym, że jeszcze nigdy tak się nie stało. Jak ona w coś wierzy, to do końca. Czas, który mogłaby przeznaczyć na ględzenie o swych emocjonalnych rozterkach woli pożytkować znacznie ciekawiej, choćby na realizowaniu pomysłów, które powinny zostać określone mianem "tylko dla psychicznych". Nie spodziewałbyś się tego po niej? No cóż, przecież nie od dawna wiadomo, że pozory mylą! Clarissa jest tego żywym przykładem. Albo nie, inaczej. Ona po prostu jest osobą o wielu twarzach, całkowicie sprzeczną, potrafiącą dostosować się do środowiska i z całą pewnością nienormalną. Inteligentną może i owszem, ale normalną - nie. Za dużo już w swoim życiu widziała, żeby wmawiać sobie normalność. A skoro już jesteśmy przy jej nieco schorowanej psychice, która wbrew powszechnej opinii, nie jest nazywana tak dlatego, że szatynka cierpi na stany depresyjne i inne zaburzenia nerwowe, to warto wspomnieć, że jeśli znajdzie się jakiś typowy wesołek, który popchnie ją w odpowiednią stronę (oczywiście niedosłownie, gdzie z tymi łapami?!), może opowiedzieć ci przedziwną historię o jednorożcach lub zacząć snuć swoje plany na przyszłość, z których dowiesz się, że marzy jej się założenie własnej hodowli gołębi, na której będą pracować pojmani przez nią krasnale, przejażdżka jednorożcem i napisanie książki na temat niewiarygodnej ułomności mugoli, którzy wciąż łudzą się, że czarodzieje występują tylko w bajkach dla dzieci. Czego jak czego, ale Merlin wyobraźni jej nie poskąpił i teraz pląta się to takie po świecie, które by tylko bujało w obłokach i fantazjowało o niebieskich migdałach. Ponadto, jedną z jej ulubionych rozrywek jest podpuszczanie i straszenie pierwszorocznych, szczególnie tych nieczystej krwi, którzy zwykli wierzyć w jej każde słowo. Patrzenie na ich małe, przerażone twarzyczki najzwyczajniej w świecie ją bawi. Na tym jednak jej złośliwość się kończy, bo już od dawna kieruje się zasadą "peace and love" i nie przystoi jej knucie zawiłych intryg, by jak najbardziej pogrążyć swego wroga. Zacznijmy od tego, że ona w ogóle jako takich wrogów nie posiada, bo jest jedną z najmniej konfliktowych osób z jakimi przyszło wam się zetknąć. Zawdzięcza to głównie swemu niezwykłemu opanowaniu i stoickim spokoju w chwilach kłótni, który zdołała wyćwiczyć przez ostatnie lata. Cynizm, sarkastyczne docinki słowne, wypowiedzi ociekające ironią... - czemu nie? Tylko sensowne i z umiarem, proszę. Na głupie zaczepki to ona nawet nie odpowiada, bo i po co? Zresztą, nawet te bardziej wyszukane niemiłe odzywki pod swym adresem zdarza jej się ignorować, gdyż nie widzi potrzeby przemęczania swojego umysłu dla kogoś, kto nie jest tego najzwyczajniej w świecie wart. A tak konkretniej, po prostu jej się nie chce - lenistwo bierze górę. Wśród rówieśników niestety nie wywołuje to pozytywnego wrażenia i szatynka często jest odbierana jako zbyt bierna i mdła. To plus kilka innych czynników sprawia, że inni uważają ją za osobę mało towarzyską. W rzeczywistości jednak, Clary lubi przebywać pośród innych ludzi, a to, że bywa małomówna nie oznacza od razu, iż przyjaciele nie są jej potrzebni. Ona po prostu woli słuchać niż mówić. Milczenie jest złotem, czy jakoś tak... Co za tym idzie, nie jest ekspresyjna, definicja słowa 'egzaltacja' w ogóle nie jest jej znana, a infantylną również chyba nazwać jej nie można. Za to nieodpowiedzialną jak najbardziej. Z racji tego, że do niczego nie przywiązuje większej wagi, nie zastanawia się zbytnio nad tym, co też właśnie wyczynia. Decyzje podejmuje spontanicznie i szybko, ale równie szybko potrafi je też zmienić, gdy na horyzoncie ukarze się coś bardziej interesującego. Jest kolejnym człowiekiem, który najpierw robi, a dopiero potem myśli, kiedy już nie sposób jest uniknąć konsekwencji. Czasem nawet zbyt pochopna i narwana, aż się pali do zrealizowania planu powstałego w jej głowie. Planu, który z reguły nie wypala, trzeba zaznaczyć. Mimo wszystko ona udaje, że jej rozumowanie było bez skazy i nie przyznaje się do błędu. To jedna z rzeczy, która przychodzi jej z niezwykłą trudnością. Mistrzynią w przepraszaniu też nie jest, a im większą gafę popełni, tym większy ma z tym problem. Prędzej zaszyje się gdzieś w ciemnym kącie, z dala od ludzi i poczeka, aż twa złość przejdzie, by potem móc ze skruszoną minką dziecka do ciebie przydreptać i poczekać na przebaczenie, którego zazwyczaj wszyscy jej udzielają, bo taka istotka jak ona raczej nie krzywdzi ludzi na tyle dotkliwie, by możliwe było chowanie do niej urazy przez dłuższy czas.




Ciekawostki:
¦ Fanka czekolady, żelków i innych słodkości.
¦ Kiedy jest zdenerwowana lub zażenowana, przygryza swą dolną wargę.
¦ W dzieciństwie chciała zostać światowej sławy piratem.
¦ Irytują ją wszelkie przezwiska typu "mała", "kotku", "myszko" czy "pączusiu".
¦ Odgłosy siorbania i mlaskania doprowadzają ją do szału, więc jeśli chcesz zobaczyć napad furii w jej wykonaniu, jedz i pij jak najgłośniej. Tylko potem nie narzekaj, że rzuciła się na ciebie niczym rozjuszona kotka w obronie swojego potomstwa.
¦ Jej ręce zawsze są czymś zajęte. Kiedy siedzi w kawiarni, składa origami z serwetek, postukuje w blat stołu albo bawi się łyżeczką, a kiedy jest na spacerze i nie ma pod ręką żadnych przedmiotów, jeździ zamkiem błyskawicznym od swojej bluzy w tą i z powrotem lub zakręca swoje włosy na palec.
¦ Ma uczulenie na truskawki, niestety.
¦ W wieku 13 lat, podczas wakacji, za pomocą zaklęcia Confringo zniszczyła pół domu swojej upierdliwej sąsiadki. Oczywiście przypadkiem, ma się rozumieć. Celowała w jej kota, ale ten czmychnął i zaklęcie walnęło w chałupę.

B.

1. Zainteresowania: Clarissa nie ma żadnej pasji, która pochłaniałaby ją tak doszczętnie, że pozwalałaby zapomnieć o całym świecie. Uwielbia taniec, jednakże nie oddaje się temu całkowicie. Do jej hobby zdecydowanie zaliczyć możemy również Qudditch. Jeśli właśnie nie gra jako obrońca dziewcząt, zasiada na trybunach i im kibicuje. Trzeba przyznać, że na swojej pozycji sprawdzała się świetnie, ale niegdyś marzyła, aby zostać ścigającą. Ci jednak są znacznie bardziej narażeni na bliskie spotkanie z tłuczkiem, a ona panicznie boi się tej piłki i nikt nie może tego pojąć. Co jeszcze? Z całą pewnością bełkotanie pod nosem, znane innym pod nazwą "śpiew". Sama szatynka nie uważa się za zbyt dobrą w tej dziedzinie, więc nigdy nie robi tego publicznie. Lubi również lekcje transmutacji i OPCM, spacery w świetle księżyca, pływać w jeziorze, przyglądać się innym ludziom godzinami, czytać książki autorstwa mugoli oraz marzyć i fantazjować, rzecz jasna.
2. Umiejętności: Rozumiem, że czytanie i pisanie jest tak oczywiste, iż nie trzeba ich tu wymieniać? No, ale tak dla całkowitej pewności - nie, nie mamy do czynienia z analfabetką. Idąc dalej, warto chyba wspomnieć, że jest świetna z zaklęć, czy OPCM, ale beznadziejna z historii magii i zielarstwa - nigdy nie umiała zajmować się roślinkami i woli się trzymać od nich z daleka. Umie też naśladować cudze głosy, z czego czasem korzysta, by rozbawić znajomych, rysuje najlepsze patyczaki na świecie, przemyka korytarzami niczym ninja, cicho i niezauważenie, całkiem nieźle tańczy oraz gra w Quidditcha oraz uwaga, uwaga: potrafi posługiwać się telewizorem, ha!
3. Postać bogina: pędząca prosto na nią, mugolska ciężarówka
2. Postać patronusa: kuna domowa


IV. Więzy rodzinne


x Lucian Raphael Gradoville - Wysoki, postawny mężczyzna o jasnych włosach, niebieskich oczach i haczykowatym nosie. Do Edmonton przeprowadził się z Ottawy w wieku siedmiu lat, wraz z swoimi rodzicami i rodzeństwem. Pochodził z szanowanej, czysto krwistej rodziny, która lubiła udowadniać swoją wyższość nad innymi podczas przeróżnych, wystawnych przyjęć. W ciągu lat jednak znacznie się to zmieniło i rodzina Gradoville spadła na sam dół listy osób, które coś w świecie znaczą. Marcie poznał, gdy był na IV roku nauki. Kilka lat później wziął z nią ślub i spłodził dziecko, ale nim zdążył zasadzić drzewo, zginął w tajemniczych okolicznościach, których nie wyjaśniono do dnia dzisiejszego. Właściwie rzecz biorąc, chyba nikt nigdy nie próbował dążyć do rozwiązania tej sprawy.

x Marcie Elisabeth Winehart Gradoville - Jako nastolatka była przeuroczą i rezolutną dziewczyną, więc szybko podbiła serce Luciana. Związek małżeński z nim zawarła, gdy miała zaledwie 20 lat i niedługo potem zaszła w ciążę. Urodziła zdrową dziewczynkę, która zdecydowanie odziedziczyła po niej urodę i niewiele była podobna do ojca. Już od początku było wiadomo, że kobieta ma znakomity instynkt macierzyński i świetnie sprawdziła się w roli matki, co zaowocowało w późniejszym czasie dobrymi relacjami z córką. Po śmierci męża wpadła w depresję. Sama zginęła kilka lat później, potrącona przez mugolską ciężarówkę za sprawą nieudanej teleportacji prosto na ruchliwą ulicę.

x Michelle Odette Gradoville - Kobiecina w podeszłym wieku, niewyróżniająca się niczym specjalnym pośród innych typowych babć. Nie rozumie zachowania dzisiejszej młodzieży i często buntuje się na przejawy chamstwa u dzisiejszego społeczeństwa. Ciężko jest jej również wytłumaczyć, że jedna porcja obiadu całkowicie nam wystarczy i nie potrzebujemy pięciu dokładek, żeby najeść się do syta. Jednakże pomimo tego, że jest z niej taki trochę moherowy beret i kiedy kobieta krzyczy, że młodziki powinny odnosić się do niej z większym szacunkiem, czy wtedy, gdy wygłasza swoje staroświeckie poglądy mówiące, że czarodzieje czystej krwi powinni nie wiązać się z mugolami, Clary się do niej nie przyznaje, to jednak jest jej bardzo wdzięczna za to, że się nią zajęła i pomogła w trudnej sytuacji.


V. Życiorys

Zbyt wiele smutku jest w jej historii. Zbyt wiele jak na takie młode, niczemu winne dziewczę. Ale skoro tak nalegasz i rzeczywiście chcesz ją poznać... Przecież nie mogę ci zabronić!
Zacznijmy więc od początku, od jej pierwszego oddechu, od jej pierwszego płaczu, od jej pierwszego wypowiedzianego słowa, czyli w skrócie mówiąc, od pierwszych chwil jej życia. Osobami, które zadbały o to, by na świecie pojawiła się taka osóbka jak Clarissa, byli Lucian i Marcie Gradoville - kochające się małżeństwo z kilkumiesięcznym stażem. Nie było w tym nic niezwykłego, nie stosowali metody in-vitro ani nie zawierali żadnych paktów z diabłem i wszystko odbyło się w normalny, tradycyjny sposób. Podobnie było z narodzinami dziewczynki. Żadnych fajerwerków, fanfar czy bliżej niezidentyfikowanych błysków światła obwieszczających jej przyjście na świat nie było, kosmici nie zaszczycili ziemi swoją obecnością i nie podmienili uroczej brunetki na jakiegoś małego Marsjanina. Jednym słowem nic ciekawego się nie działo. Przez pierwszy tydzień swojego życia, dziewczynka była bezimienna i dopiero po kilku większych sporach, mężczyzna przyznał na propozycję matki dziecka.
Po narodzinach dziewczyny, rodzina Gradoville wiodła normalne, spokojne życie. Nie pławili się w luksusach, ale też nie klepali przysłowiowej biedy. Zamieszkali w średnim rozmiarów domku na obrzeżach Edmonton i przez kilka najbliższych lat, wszystko odbywało się w ogólnie przyjętej normie. Dopiero później zaczęły się spore problemy. Okazało się, że znajdują się na skraju bankructwa, a na dodatek, żeby jeszcze bardziej zhańbić honor rodziny, jeden z jej członków poślubił mugola. Ileż to było z tym zamieszania i bieganiny, aby tą głupotę wybić z głowy mężczyźnie, którego sama Clary nigdy nie poznała! Niestety wszystkie starania okazały się całkowicie bezskuteczne i w rezultacie żadne szanowane, a tym bardziej arystokratyczne rody nie chciały mieć z nimi nic do czynienia.
Nie był to jednak koniec problemów, gdyż jakiś czas później Lucian nie wrócił do domu z pracy. Po kilku godzinach poszukiwań, znaleziono jego martwe ciało w okolicach stolicy Kanady. Nikt nie wie w jakim celu się tam wtedy znajdował, ani kto go zamordował. Jego śmierć szczególnie przeżyła pani Gradoville, matka Clarrisy, która wpadła w depresję i zmagała się z nią do końca swego życia, który nastąpił kilka lat później. Tu z kolei nie było nic zagadkowego i wszystko wydawało się jasne. Nieudana teleportacja na sam środek ruchliwej ulicy w godzinach szczytu, skończyła się strasznym wypadkiem. W ten oto sposób jeszcze mała dziewczynka straciła swoją najbliższą rodzinę. Została jej jedynie babcia od strony ojca, która nie mogła zostawić dziecka na pastwę losu i przygarnęła ją do swojej małej chatki, w której mieszkała od czasu, gdy straciła większość pieniędzy na spłatę długów swoich synów. Kobiecina włożyła wszelkie starania by dogodzić wnuczce i zapewnić jej jak najlepszy byt, ale nie szło jej to najlepiej. Próbowała jej przy tym wpajać przeróżne zasady, którymi powinna się kierować w dalszym życiu, szukała jej mężów i głosiła swoje anty-mugolskie monologi, czym jedynie zrażała do siebie dziewczynę. W ostatecznym rozrachunku jednak, użeranie się z babcią wyszło jej na dobre - pozwalało nie myśleć tyle o śmierci rodziców i wykształciło w niej odporność na ludzką głupotę. Poza tym, nie bądźmy już tacy surowi, nie było jej z nią aż tak źle. W końcu to nie kto inny, tylko Michelle właśnie pomogła jej odnaleźć się w dalszym życiu i wspierała jej naukę w Shrewsbury, szkole magii i czarodziejstwa, gdzie po tragicznych wydarzeniach dziewczyna kompletnie nie mogła się zaaklimatyzować. Spojrzenia pełne zaciekawienia i współczucia ją przerażały, ale nauczyła się jak to ignorować i dziś, kiedy to kontynuuje swą naukę na VII roku, mało kto o tym pamięta, a nawet jeśli, sama Clary się tym nie przejmuje i stara patrzeć w przyszłość, jak najmniej rozpamiętując przeszłość.
Clarissa Gradoville
Clarissa Gradoville

Liczba postów : 5
Skąd : Edmonton, Kanada
Data przyłącznia : 24/09/2011

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach