Akademia Magii Shrewsbury
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Jupiter Remus Palliser

Go down

Jupiter Remus Palliser Empty Jupiter Remus Palliser

Pisanie by Jupiter Palliser Nie Wrz 25, 2011 10:46 pm

I. Dane Personalne


1. Imiona: Jupiter, Remus
2. Nazwiska: Palliser
3. Data i miejsce urodzenia: 03/02/95
4. Miejsce zamieszkania: Melfort, gdzieś w Kanadzie
5. Krew: 1/4
6. Rok nauki: VI;
7. Różdżka: klonik, piórko żmijoptaka, jedenaście i pół calika
8. Przedmioty: obowiązkowe (fuuj) z językiem norweskim, onms, balet
9. Umiejętność teleportacji: kiedyś będzie!

II. Wygląd

A.

1. Kolor oczu: jakiś taki… brązowy?
2. Kolor włosów: tak bym powiedział... brązowy.
3. Wzrost: coś tak koło metra osiemdziesięciu dwóch centymetrów
4. Cechy szczególne: głupi wyraz pyska i worki pod oczami

B. Szczegółowa charakterystyka wyglądu:
Stał przed lustrem w samym ręczniku i przyglądał się sobie z kamiennym wyrazem twarzy. Przeczesał włosy lewą rękę, przygładzając je starannie, jednak gdy tylko dłoń opadła te natychmiast powróciły na swoje poprzednie miejsca, stercząc w każdym kierunku. Sięgnął po różdżkę, leżącą na umywalce i wymruczał zaklęcie. Podziałało… na jakieś pięć sekund. Dał za wygraną.
Pamiętał, że kiedy był całkiem mały to matka wiecznie narzekała na jego włosy. „Odziedziczyłeś je po ojcu – to najgorsze, co mógł ci przekazać”, prychała zawsze i dawała za wygraną. A jego jakoś dziwnie bawił ten jej codzienny rytuał. Wstawała, budziła go, próbowała go uczesać, odpuszczała sobie i mamrotała pod nosem. Matka była śmieszna…
Zachichotał cicho i ziewnął potężnie, nie siląc się nawet na zasłonięcie ust dłonią. Ciepłe, czekoladowe tęczówki zaszły lekką mgłą. Był zmęczony – miał za sobą wyjątkowo ciężki dzień. Pod oczami widniały wyraźne wory. Po tylu latach zdążył się już do nich przyzwyczaić – bez dwóch zdań były jego najwierniejszymi towarzyszami imprez, nocnych wypadów, lub porannych lekcji.
Zaczął stroić miny, poruszając śmiesznie brwiami. Mimika była zarąbista – mógłby być mimem. To byłoby fajne zajęcie, bez dwóch zdań! I nadawałby się! Jego znajomi zawsze powtarzali, że robi przedziwne miny. Śmieszne w dodatku. Lubił rozbawiać ludzi, bo jak było wesoło, to wszyscy zapominali o zmartwieniach!
Lubił swoje brwi. Nie były ani zbyt krzaczaste, ani nazbyt rzadkie. Ni szerokie, ni wąskie. Ani krótkie, ani długie – wsamorazowoidealne.
Nos miał głupi. Zmarszczył go, obracając się bokiem i przyglądając się swojemu profilowi. Nie, nie – jest zdecydowanie za długi. No i za szerokie nozdrza. Poruszył płatkami kilkukrotnie i zachichotał. No, miało to też swoje dobre strony!
Nie przestawał się uśmiechać. Dzięki temu w oczach jaśniały wesołe iskierki, a usta układały się w ten typowy dla niego sposób – prawy kącik nieco wyżej. Pełne wargi o jasnym odcieniu wyglądały całkiem ładnie, ułożone w ten sposób. A spomiędzy nich wysuwały się jasne, dosyć równe zęby.
Był kościsty. Widać to było szczególnie bardzo właśnie wtedy, gdy był ubrany tak skąpo, jak w tej chwili. Ręcznik ledwo trzymał się na wąskich, chudych biodrach. Klatka piersiowa nie dość, że nie była owłosiona to w dodatku zdawała się należeć do cherlawego staruszka, niźli nastolatka w najlepszym momencie swojego życia. Ale nie mógł na to nic poradzić! Choćby jadł tony i pakował na siłowni i tak wyglądał w ten oto sposób. A to akurat była wina matki – byłej modelki. Zdecydowanie sylwetkę odziedziczył po niej. Wąskie bary, chuda klata, wąziutkie biodra i patyczkowate nóżki (rączki takoż same). Za to rozmiar buta pokaźny – jak na złość.
Spojrzał na swoje stopy, krzywiąc się brzydko i przestąpił z nogi na nogę, przyglądając się długaśnym palcom. Czasami nachodziły go szalone myśli, aby przetransmitować je lekko. Ale szybko przypominał sobie o tym, że jego oceny z tegoż przedmiotu są zdecydowanie… niezadowalające. A co za tym idzie – pewnie stracił by palce całkowicie. Właściwie, jak teraz o tym myślał, nie byłoby to takie całkiem złe.
No, chyba, że zamiast stóp pojawiłyby się płetwy…, pomyślał natychmiast i znów zachichotał.
Zrzucił ręcznik, przeciągając się i uśmiechając do swojego odbicia. O, tę część swojego ciała akurat lubił! I to nie tylko on, z tego, co słyszał parokrotnie! Ale to zdecydowanie nie czas i miejsce na takie rozważania…
Sięgnął po bokserki w małe ludzki baraszkujące sobie w najlepsze – prezent od mugolskiej dziewczyny – i poczłapał do sypialni, zarzucając ręcznik na ramię i pogwizdując pod nosem. Żeby tylko nie zapomnieć odszukać w stercie brudów jakiś mało noszonych skarpetek i mundurka, bo ostatnio jakoś mu się nie rzucił w oczy, a stracił już zbyt wiele punktów, by po raz kolejny ryzykować…

III. Charakter


A. Usposobienie:
Przewrotny chłopak z tego Jupitera. Pewny siebie, wesoły, szarmancki – gdy chce – a niejednokrotnie wręcz szalony i nieobliczalny.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się zrobić czegoś przez przypadek. Nawet, jeśli właśnie tak to wyglądało, możecie być pewni, że było częścią większego, niezwykle skomplikowanego planu, którego szczegółów nie poznacie nigdy, bo tych nie zdradziłby nawet własnej matce! Jest urodzonym strategiem, który w myślach odtwarza po stokroć przebieg zdarzeń, by móc odegrać potem scenę jak najbardziej realnie.
Można by rzec, że urodzony z niego aktor. Od zawsze lubił odgrywać różne role i patrząc na jego osiągi można spokojnie uznać, że wychodziło mu to idealnie. Choć bywały wyjątki, aczkolwiek można by je zliczyć na palcach jednej ręki. No, może dwóch, ale to maksymalnie! Jego znajomi czasem gubią się w tych wszystkich jego rolach. Choć czasem wtajemnicza ich w jakiś plan to i tak do końca nie wiedzą w którym momencie kończy się jego gra. Bywa, że całkowicie się zapomina, zapamiętuje i nie zdejmuje maski przez wiele dni. Ale kiedy to robi jest to tak naturalne i płynne, że rzadko zdarza się osoba, która może pochwalić się zarejestrowaniem tego momentu.
To taki człowiek zagadka. Nigdy do końca nie możesz być pewien tego, czy w tym właśnie momencie jest sobą, czy nadal gra. Z przedmiotów dodatkowych wybrał balet. Dlaczego? Bo akurat on najmniej do niego pasował i akurat w tej dziedzinie czuje się najsłabiej. Nie ma za grosz poczucia rytmu (no, chyba że chodzi o wygibasy przy muzyce elektrycznej, ale to oddzielny temat…), ciągle na kogoś wpada, depcze po palcach, myli kroki i doprowadza do szewskiej pasji nauczyciela. A w tym jest naprawdę dobry. Wyprowadzanie z równowagi psorów to jedno z jego ulubionych zajęć. I mógłby nie zajmować się niczym innym. Choć, nie. Jest coś, dla czego jest w stanie zrezygnować z psot – imprezy! Jest głównym organizatorem wszelkich szkolnych melanży. Zna sposoby, miejsca i osoby, dzięki którym może doprowadzić do skutku kolejną zabawę. W efekcie wszyscy wiedzą, że owa ma się odbyć, ale gdzie, o której i którego dnia dowiadują się w ostatniej chwili. Dzięki temu żaden z nauczycieli nie jest w stanie rozgonić towarzystwa. A alkohol leje się strugami, muzyka rozwala szklanki, dym tytoniowy przesłania widoczność, a słodkawy zapach trawy miesza w głowach.
Ma oczy i uszy dookoła głowy. Wie wszystko o wszystkich i wszystkim. Kto z kim, dlaczego i po co? Nie wiesz? On ci powie! Oczywiście, jeśli zapłacisz za tę informację. Cóż, w tych czasach nie ma nic za darmo, a on do bezinteresownych ludzi nie należy. Masz problem? Uderzasz do Jupitera! On zna rozwiązanie każdego dylematu i wyjście nawet z najtrudniejszej sytuacji. Potrzebujesz czego? Od podręczników i innych szkolnych przyborów, przez ciuchy, aż po używki. Nie masz pary na bal? Za kilka galeonów znajdzie ci idealnego partnera – od tego, ile zapłacisz, będzie zależeć to, jak dobry będzie. Nawet nauczyciele dobijają czasem z nim targu wtedy, kiedy nikt nie widzi…
Nienawidzi monotonii. Rutyna jest dla nudziarzy! On potrzebuje adrenaliny, wyzwań i ciągłych zmian. Dlatego też wszędzie go pełno i zjawia się jako pierwszy na miejscu zdarzenia, natychmiast ściągając na siebie uwagę wszystkich wokoło. Bez wątpienia jest najpopularniejszą osobą w całej szkole i nie ma takiego, który mógłby z nim konkurować. To nie jest jego subiektywna opinia – to głos ogółu. Zapytajcie kogo chcecie, jeśli mnie nie wierzycie…
Sprawia wrażenie, jak gdyby nigdy nigdzie mu się nie spieszyło. Często można go zauważyć siedzącego na korytarzu i bawiącego się bez celu różdżką. Zwykle w towarzystwie licznego grona znajomych – rzadziej samego. Nie jest typem samotnika. Potrzebuje ludzi, bo bez nich byłby nikim. I żeby być popularnym i móc stanąć w centrum należy mieć gro towarzyszy wokół siebie. I kiedy wszyscy biegną na zajęcia, zostawiając go w tyle, on spokojnie podnosi się z posadzki, lub zeskakuje z parapetu, sięga po swoją wysłużoną torbę i, powłócząc nogami, zmierza do klasy. Zwykle trafia tam spóźniony kilka minut, rozwścieczając tym nauczycieli. Choć duża ich część już najzwyczajniej w świecie przywykła do jego trybu życia i przestała nań zwracać uwagę…
Zawsze zajmuje na zajęciach ostatnią ławkę. W szkole nie ma takiego przedmiotu, który mógłby go zainteresować na dłużej. Chodzi, bo musi. Ukończy ją – byle jak – a potem zajmie się czymś, w czym jest najlepszy. Może będzie szpiegiem? Jakimś detektywem? Prywatnym, rzecz jasna!
Jest typowym facetem. Wokół jego łóżka znajdziesz wszystko, jak leci. Jedzenie, ubrania, przybory szkolne, kondomy, butelki po alkoholu, papierosy… Wszystko! Oczywiście najtrudniej będzie odnaleźć czystą część garderoby, ale czym tu się przejmować? Zwykłe „Chłoszczyść” wystarczy!
Żyje chwilą. Nigdy nie przejmuje się tym, co będzie. A tym bardziej nie myśli o przeszłości. Teraźniejszość jest dla niego najważniejsza. Co będzie dalej? To, co będzie i już. Właśnie dlatego tak wiele imprezuje, korzysta z każdej wolnej chwili, bądź stwarza sobie takie sam z własnej potrzeby. Jeżeli akurat w danym momencie ma ochotę iść polatać to po prostu bierze miotłę i przeciwny kurs do tego, który obierają kujony, zmierzające na zajęcia. Jego znajomi zazwyczaj lezą za nim jak ślepe owce za baranem. Ale jemu to nie przeszkadza. Po prostu robi to, co lubi, a całą resztą ma głęboko w czterech literach.
Jest zwyczajnym hipokrytą. Jedno mówi, a drugie robi i wcale nie przywiązuje do tego dużej wagi. Do innych przykłada wysoki standard – do siebie żaden. Ciebie będzie wiecznie strofował, a sam i tak postąpi przeciwnie do swoich rad. Jest cholernym indywidualistą i prostakiem, ale i tak nikomu to nie przeszkadza.
Boi się myszy. I ptaków, a w szczególności sów. Dlatego też do szkoły przyjechał bez zwierzaka (żabę udusił nim wsiadł do pociągu). A jeśli musi wysłać list prosi o to którego z kolegów, lub koleżanek. Nie wstydzi się swoich lęków i często mówi o nich otwarcie, śmiejąc się z tego do rozpuku.
Mówią, że nie przepuści żadnej dziewczynie. To nie jest prawda. Dżentelmen z niego w każdym calu! Otwiera przed damą drzwi, nosi torby i książki, na powitanie całuje w rękę, obdarza wyszukanymi komplementami, nigdy nie całuje się na pierwszej randce, bo to nieładnie w stosunku do kobiety, a już na pewno nie będzie zmuszać żadnej do seksu. Jest wyjątkowo kulturalny i szarmancki – głownie dlatego kobiety go kochają, wzdychają na jego widok i oblepiają go niczym muchy ohydny, mugolski lep. Kumple mówią o nim, że to Casanova. On nie lubi tego określenia, ale jakoś specjalnie przed nim się nie broni.
Uwielbia łazić po drzewach. Jeżeli nie możecie go nigdzie znaleźć – szukajcie w górze. Najpewniej siedzi gdzieś pośród liści (czy też gałęzi jesienią i zimą) i pali szluga.

B.

1. Zainteresowania: wszystko i wszyscy. Poza nauką, rzecz jasna! Najciekawszym zajęciem jest imprezowanie i wlewanie w siebie trunków procentowych litrami.
2. Umiejętności: na pewno nie balet. I na pewno nie ścisłe przedmioty, jak eliksiry, czy transmutacja. Lubi zwierzaczki i całkiem nieźle sobie z nimi radzi. Ponoć nawet dobrze trzyma się na miotle. No i organizuje najlepsze imprezy pod słońcem! Epicki melanż? Tylko u Jupika! Jest świetny w łażeniu po drzewach - koledzy czasem wołają na niego „małpka”. I jest w stanie poderwać niemal każdą dziewczynę. Jasne!, zdarzają się wyjątki. Ale jego urok osobisty i wyuczone pozy robią na kobietach piorunujące wrażenie!
3. Postać bogina: wielka sowa, trzymająca w dziobie ohydnego szczura
2. Postać patronusa: tchórzofretka


IV. Więzy rodzinne

Jego rodzina jest tak denerwująca, że aż strach! I cholernie duża, więc ciężko mu zapamiętać imiona wszystkich po kolei.
Pamięta, że ojciec ma na imię William – staromodnie, dumnie i… wieśniacko, jak dla samego Jupcia. Jest absolutnym mugolem. I nadal nie może zrozumieć o co chodzi z tą całą magią, ale jego, drugi z kolei syn, wcale nie zamierza go uświadamiać. Szuka pracy. Od roku…
Matka to Teresa, o ile dobrze kojarzy. Jest starsza od ojca o ileś tam lat (nawet nie wie ile i nie chce wiedzieć), kiedyś była seksowną modelką, a teraz jest kościstą fotografką, która zarabia tyle, co kot napłakał. Ukończyła szkołę magii Shrewsbury, jej ojciec był czarodziejem, a matka mugolem (odeszła, kiedy mąż powiedział jej prawdę o sobie i zostawiła go z czteroletnią córką samego).
Parker jest tym pierworodnym. Ma coś koło trzydziestki, łysieje, nie umie prawie nic, ale i tak dostał dobrą posadę w magicznym banku (cholera wie, jakim cudem…)
Roman to charłak. Wyprowadził się z domu, kiedy tylko skończył osiemnaście lat i nikt nie wie co robi i gdzie się podziewa. Ponoć ma żonę i dzieci (przysłał zaproszenie na ślub, na który nikt nie zechciał pojechać).
Natalia ma piętnaście lat. Jest irytującą, zarozumiałą kretynką, dla której najważniejsza jest modna kiecka i przystojny facet. Pije zbyt wiele, dziewictwo straciła rok temu, a przed matką gra idealną córkę, robiąc ze swojego starszego brata absolutnego diabła, w co, o zgrozo!, wszyscy wierzą bez najmniejszych wątpliwości!

Ale to jeszcze nie jest najbardziej przerażające. Tragedią dla niego jest fakt, że spokrewniony jest z Johnem Palliserem – szalonym podróżnikiem, który żył z Indianami i ganiał bez majtek po lesie (niby rodzice twierdzą, że to wcale nie jest prawda, ale Jupiter i tak wie swoje). Ponoć wielki człowiek. Dla ojca – powód do dumy. Dla Jupcia – lepiej nie mówić…

Ma psa. Nazywa się Tarzan (bo jako szczeniak próbował wspiąć się za kotem na drzewo, z którego zleciał z ogromnym hukiem; co gorsza swój wyczyn powtarza regularnie po dziś dzień…) i jest totalnym wariatem. A jednak to właśnie jego Jupik lubi najbardziej. Ale do szkoły go nie zabiera, bo narobiłby zbyt wiele bałaganu.

V. Życiorys

Jego przyjście na świat nie wiązało się z niczym ciekawym, toteż nie spodziewajcie się historii wbijającej w siedzenie, czy czegoś w tym stylu.
Był trzecim dzieckiem. W dodatku trzecim chłopcem. Dlatego też nic dziwnego, że poświęcano mu najmniej uwagi. Dzięki temu szybko się usamodzielnił i już w wieku siedmiu lat radził sobie lepiej, niż starszy z jego braci.
Kiedy na świecie pojawiła się Natalka natychmiast zrozumiał, że oto ma obiekt, na którym może się bezkarnie wyżywać. Bo choć dziewczyna wiecznie skarżyła się rodzicom (była oczkiem w głowie mamusi i jest nadal!) to i tak udawało mu się kary uniknąć.
Generalnie przez całe swoje dzieciństwo nie przeżył chyba nawet jednego spokojnego dnia. Trzy razy złamał lewą nogę, raz prawą. Dwa razy prawy nadgarstek, wybił lewy bark, rozbił głowę i wybił trzy zęby. Stłukł wszystkie możliwe szyby (cztery udało mu się na raz, gdy w wieku ośmiu i pół roku ćwiczył zaklęcie, które podsłuchał w rozmowie braci), porozbijał pamiątkowe dzbany, podpalił sukienkę matki i wytarł najlepszym obrusem podłogę, bo był przekonany, że to ścierka.
A potem poszedł do szkoły i poznał swój największy talent. ADHD zaczął wykorzystywać w dobry sposób. Dziwnym trafem zawsze znajdował się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, wiedział wszystko na temat wszystkich i potrafił wykorzystać każdą z informacji z pożytkiem dla siebie.
Bardzo szybko zyskał popularność, która okazał się być zarąbistą sprawą. I uzależnił się od niej.
Boi się skończyć szkołę, bo potem już nie będzie tłumu kumpli wokół niego. Ale ponieważ nie przejmuje się zbytnio przyszłością nie myśli o tym często i woli, żeby życie samo za niego decydowało.
Jupiter Palliser
Jupiter Palliser

Liczba postów : 12
Wiek : 29
Skąd : Kanada
Data przyłącznia : 25/09/2011

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach