Akademia Magii Shrewsbury
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Antonin Immanuel Dreyfus

Go down

Antonin Immanuel Dreyfus Empty Antonin Immanuel Dreyfus

Pisanie by Antonin Dreyfus Sob Wrz 24, 2011 4:45 pm

I. Dane Personalne


1. Imiona: Antonin Immanuel
2. Nazwiska: Dreyfus
3. Data i miejsce urodzenia: 17 października 1990, Norris Point , Nowa Funlandia
4. Miejsce zamieszkania: Norris Point, Nowa Funlandia
5. Krew: 3/4
6. Nauczany przedmiot: balet oraz (jeśli to możliwe) asystent nauczyciela/nauczycielki muzyki
7. Różdżka: 10 cali, jodła syberyjska, kieł widłowęża
8. Umiejętność teleportacji: tak

II. Wygląd

A.

1. Kolor oczu: niebieskie
2. Kolor włosów: jasny blond
3. Wzrost: 185 cm
4. Cechy szczególne: dumna sylwetka, paraliż prawego oka

B. Szczegółowa charakterystyka wyglądu:

Najbardziej interesującą powierzchnią w świecie jest twarz ludzka. Każda rysa ma swoją własną historię, kształtując indywidualną powłokę, stwarzającą złudzenie piękna i stanowiącą nieustannie ewoluujący identyfikator. Wszystko przemija, tak samo jak przemijają uśmiechy, czy jak giną łzy na policzkach. Nie można twarzy opisać słowami, bo to tak, jakby chciało się pisać o topniejącym śniegu. Twarz jest w nieustannym ruchu, ciągle się zmienia, i kiedy patrzy się w lustro każdego dnia, codziennie widzi się inną twarz. Czasami gości na niej grymas niezadowolenia. Nikt nie lubi oglądać tej twarzy, wzbudza u postronnych negatywne emocje i może powodować kłótnie, rozczarowanie albo smutek. Istnieją jednak tacy, których cieszą cudze potknięcia, wówczas grymas wywołuje u nich radość. Tacy ludzie zwykle mają skórę ziemistą i twardą.
Skóra Antonina, co szczęście, wydaje się raczej blada i sucha, ale może to tylko wpływ surowego klimatu Nowej Funlandii? Tutaj ludzie są pracowici i silni duchem, dlatego ich dłonie są zazwyczaj duże, o krótkich palcach. Dreyfus miał dłonie smukłe i zwinne. Wyglądał obco. Można by go pomylić z duchem, choć te zwykle snuły się zgarbione, a rodziciele wypracowali u Antonina nazbyt dumną, jak na swoje pochodzenie, postawę. Porusza się tak, jakby ktoś wetknął mu między barki kij, albo umieścił w pozytywce i nakręcił. Stopy stawia ostrożnie, choć płynnie, plecy pozostają wyprostowane, głowa nieznacznie zadarta. Idealnie wykrochmalona koszula z białymi mankietami, skrojona na miarę marynarka, eleganckie kamasze zdobione klamrą. Manekin, nie człowiek.
W jego obliczu czyha coś niebezpiecznego. Nie wzbudza zaufania, choć wygląda dumnie i nie uśmiecha się na próżno. A może właśnie brak uśmiechu, może ta ograniczona mimika, twarz kamienna, która wydaje się być pozbawiona zdolności przeistaczania się, czyni Antonina kimś gorszym, bo odmiennym? Ale jest coś więcej, niż ten zatrważający pustostan. Oczy. Są osobliwe, asymetryczne. Udowodniono, że rasa ludzka odczuwa dyskomfort wobec braku symetrii. Dwie ręce. Dwie nogi. Dwa płuca. Dwie nerki. Dwie pary oczu, uszu. Dwie półkule ziemskie, dwa bieguny. Lustro. Paraliż prawej powieki odbiera Antoninowi przepustkę do normalności. Wyklęty, tylko z winy swojej największej miłości – tańca. Ale to stara historia, już nieistotna.
Posiada także uszy, usta i nos, choć czasami żałuje, że nie może ich zamykać tak jak oczu. Nos wygląda na złamany. Żydowski. Uszy są duże i szpiczaste, jak uszy stworzeń z baśni, budujących siedliska w konarach wysokich drzew. Usta zaś sine i spękane, rybie. Czasami poruszają się tylko, nie wydając żadnych dźwięków. A wszystko to – oczy, uszy, nos i usta – zamyka się w twarzy, pociągłej i wyniosłej, chudej. Jego ciało jest szczupłe oraz gibkie, choć wydaje się wątłe i pachnie jak kawa. Niesłodzona, bez mleka. Kiedy zechce może wyglądać jak sen, marzenie, złudzenie, bądź koszmar.
Jest taki chudziutki! Kiedy mnie odwiedza zawsze gotuję mu obiad, syty, składający się z dwóch dań oraz deseru. Przecież ma na wierzchu wszystkie kości, a jego nadgarstek nawet dziecko byłoby w stanie objąć dłonią!
To odmieniec, wystarczy spojrzeć na jego twarz – ni dziecinna, ni kobieca – z pewnością nie męska.
Wygląda smutnie. Jak dziobek zdechłej ptaszyny albo wylany na podłogę barszcz.

III. Charakter


A. Usposobienie:

Istnieje obecnie tylu geniuszów, że należy być zadowolonym, gdy los obdarza dzieckiem, które nie jest genialne. Antonin to mgła, gęsta i nieprzenikniona, przepełniona tajemnicami, wyrafinowanymi kłamstwami, cicha i złowieszcza, niegodna zaufania. Spacerując we mgle ostrożnie dobierasz kolejne kroki, co chwila spoglądając za swoje plecy i upewniając się, cz w mlecznej gęstwinie nie czyha żadne licho.
To wolny duch, niezwiązany z ziemskim padołem żadnymi przyrzeczeniami. Choćbyś poświęcił całe swoje życie nigdy go nie złapiesz i nie ujarzmisz. Nikt tak naprawdę nie wie, jakie myśli skrywają się pod nonszalancką czupryną. Z dnia na dzień pełni rolę pragmatycznego obserwatora, który układa poszczególne klocki w spójną całość, nie dzieląc się jednak swoją wiedzą z innymi, mniej uważnymi gapiami. Nigdy nie brał czynnie udziału w teatrum mundi, nie pretendował nawet do roli suflera. Jest jedyną publiką na widowni i zawzięcie broni swojego unikatowego miejsca. Świat jest dla niego zapisem nutowym. Jedynie nieliczni posiadają umiejętność odczytywania znaków uwiecznionych na pięciolinii, podobnie jak interpretowania rzeczywistości. Trybiki w jego umyśle nieustannie pracują na najwyższych obrotach, pozwalając widzieć więcej i dokładniej. Ta rzadka umiejętność to błogosławieństwo i przekleństwo zarazem. Praktykuje sarkazm i ironię, ale jego największą pasję stanowią balet oraz fortepian.
Fascynuje go motyw tworzenia, potrafi spędzać całe dnie w izolacji od świata, poprzez balet kreując nowe życie. Spod drzwi jego pokoju zwykle wysnuwają się dźwięki smutne i przepełnione goryczą. W tańcu jego emocje, obsesyjnie szukające jakiejkolwiek formy ekspresji, formują się w coś nowego i pięknego, mogą być lekiem, ale też trucizną, wszystko spoczywa w zamyśle tworzyciela.
Najlepsze dni to te, kiedy pozwala słońcu wstać wcześniej niż sobie samemu, choć należą do rzadkości. Cierpi na chroniczną migrenę i nie sypia po nocach. A jeśli uda mu się zasnąć zwykle budzi się po niedługim czasie z krzykiem, mokry od potu. Dręczą go koszmary. Już dawno zaniechał prób pochłaniania korzenia waleriany czy eliksirów nasennych. Nadzieja umarła jako pierwsza.
Drzemią w nim dwie osobowości: jedna silnie krytyczna, wyobcowana, milcząca, bystra i wolna, druga obłąkana, agresywna i siejąca destrukcję. Zdarzają się mu zaniki pamięci, a wtedy siada na parapecie i gryzie własne pięści do krwi. Bywa szyderczy i nieokrzesany. Nie lubi się podporządkowywać i nie respektuje żadnych zasad, mimowolnie stając się outsiderem wyklinanym przez społeczeństwo. Często traci kontrolę nad sobą, poddaje się emocjom, używkom, pustym doświadczeniom. Włóczykij trwający w wiecznym amoku. Gnije w błędnym kole, ale sukcesywnie odtrąca wszystkie pomocne dłonie, choć tych nie pojawia się zbyt wiele. Wie, że to jego prywatne piekło tutaj, na ziemi. Popełnia błędy, ale to one przyzwyczaiły go do myśli, że świat może być zupełnie inny od tego, jakim go sobie wyobraża.
Jest przeźroczem, cieniem człowieka, na który nawet nie masz ochoty splunąć. Nigdy nie odzywa się jako pierwszy, zupełnie nieświadomie budując wokół siebie aurę silnego introwertyzmu. Poczucie alienacji odgradza go od reszty niewidzialną barierą. Jest geniuszem i najlepiej czuje się w towarzystwie własnego umysłu, choć czasami się nie rozumieją. Bawią go absztyfikanci parający się lalkarstwem. Manipulacja otoczeniem i pięcie się do góry dzięki moralnemu upadkowi drugiego człowieka to jeden z najpłytszych zabiegów egoistycznych – i kto to mówi. Antonin przejawia jednak tendencje do hipokryzji i jakkolwiek nie uważa tej cechy za powód do dumy, nie chowa jej pod poduszkę albo na dno szafy. Z reguły nie mówi za wiele, przez co ludzie zawsze podejrzewają najgorsze. Z natury jest krnąbrny i nieufny. Nie znajduje uciechy w niesieniu pomocy, bardziej nie znosząc tylko tych, którzy starają się pomóc jemu. I tych, którzy żyją w przekonaniu, że go zrozumieją lub pochwycą. Nie pozwala się sprywatyzować. Żyje dla własnej przyjemności, igrając z autodestrukcją. Nie popada jednak w skrajny hedonizm. Z nutą nonszalancji przeprowadza błahe rozmowy, przypadkowo dotyka kolana, by koniec końców odejść z tą swoją egzystencjalną rezygnacją w niebyt, pozostawiając po sobie tylko uczucie nienasycenia i powodując białą gorączkę.
Nic w jego życiu nie jest w granicy zdrowego rozsądku. Przejawia skłonności do przesady. Przesadnie dużo pali papierosów. Przesadnie często pije na umór. Jest przesadnie szczegółowy. Wybucha z przesadnie błahych powodów. Potrafi ćwiczyć szermierkę do przesadnego późna. Przesadza z ilością kofeiny. Przesadnie przerażają go manekiny. Żyje w przekonaniu, że to zaklęci w czasie współcześni ludzie, skazani na wieczną nicość.
Nie jest lepszym ani gorszym, a jeśli uprzesz się, by go zaszufladkować, wyląduje gdzieś między dziwakami, rozmokłą paczką papierosów, a fiolką po nalewce z piołunu. Przejawia skłonności do dywagacji, choć nie para się obalaniem bądź udowadnianiem teorii – ich rola zamyka się w rozrywce, temacie do dyskutowania. Nierozważnie śmieje się ludziom w twarz, ale nie tworzy opozycji. Cechuje go bierność. Nic nie przyczynia się bardziej do spokoju ducha niż brak własnych przekonań. Został stworzony do bycia niczym roztańczony pył, napędzany przez wiatr i dryfujący w powietrzu bez głębszego celu. Czasem zastanawia się, czy nie jest jedną z dziesięciu plag egipskich. Utożsam się z zarazą, która skaża wszystko na swojej drodze, odbiera chwile radości, doprowadzając swe ofiary do śmierci, nie czerpiąc przy tym żadnych korzyści. Jego pamięć krótkofalowa wyraźnie szwankuje. Zwykle nie potrafi określić gdzie zostawił różdżkę czy też odkładał ostatnio szpadę, co doprowadza go do szewskiej pasji. Czuje się dobrze móc beztrosko leżeć na Polach Elizejskich. W jego naturze leżą dalekie podróże, fortepianowe koncerty do rana i noce, którym sen z powiek spędzają odkrywcze doświadczenia. Choć kocha się w logice jest na tyle absurdalny, by wierzyć, że śmierć dotyczy wszystkich wokół, poza nim samym.

B.

1. Zainteresowania: balet, kultura żydowska, fechtunek, muzyka klasyczna, opera, spuścizna surrealizmu
2. Umiejętności: balet na poziome mistrzowskim, biegłe władanie językiem francuskim, a także gra na fortepianie oraz władanie szpadą
3. Postać bogina: manekin
2. Postać patronusa: renifer


IV. Więzy rodzinne


Wywodzi się ze starej, czarodziejskiej rodziny. Proszę sobie jednak nie wyobrażać arystokracji czy szlachty, nieskazitelnie czystej krwi czy samych prostych linii – rozgraniczajmy tradycje od ortodoksji. Ścieżki familii Dreyfus są bowiem gubią się w nieścisłościach, urywają w pozornie oczywistych miejscach i plączą tam, gdzie plątać nie powinny.
Żydzi od samego początku swojego istnienia mieli wiele wspólnego z magią i mistycyzmem. W czasach diaspory, nierozumiejący ich kultury chrześcijanie to właśnie najczęściej wyznawców Mojżesza oskarżano o posługiwaniu się czarną magią.
Rzeczywiście, pewien ułamek potomków Davida osiągnął wyższe poziomy mistycyzmu. Przez stulecia, jeszcze przed powstaniem wielkich szkół dla Czarodziejów, magia jaką posługiwali się Żydzi znacząco różniła się od tej, jaką znamy dzisiaj. Praktycznie nie używali różdżek, opierając swoje czary na kontakcie z naturą i duchami oraz demonami. Wzywając do pomocy Golemów, zagłębiali się najmroczniejsze obszary magii, dzisiaj już zapomniane. Gdyby oddać zmysłami metody tradycyjnych czarodziei, będziemy mieć klarowny obraz, przyjemny, niedrażniący nozdrza zapach i nieskomplikowane obrazy prostych metod. Kabała jest ciężka, z początku gorzka niczym piołun, później słodka jak grzech, mglista i ciemna, o ciężkim zapachu piżma.
Właśnie z takiego rodu pochodzi A. Jego przodkami byli kolejni rabini, zagłębiający wiedzę zapisaną w religijnych księgach, mieszający własną krew z gliną, podporządkowujący sobie demony, przeganiający z ludzi dybuki, bądź rzucający klątwy. Niestety, lata na obcowiźnie, francuski system nauczania młodych adeptów magii oraz europejska kultura nałożyły na tę tajemną wiedzę kurz zapomnienia.
Nie wiadomo dokładnie kiedy Dreyfusowie przybyli do Francji. Czy to był wiek osiemnasty, czy już dziewiętnasty? Dokładnie nie wiadomo też skąd. Po drodze chyba zahaczyli o Polskę i kilka niemieckojęzycznych państewek, Antonin nigdy nie zainteresował się tak odległą historią rodziny. Wie jednak dobrze, że w 1939r. Dreyfusowie byli właścicielami całkiem nieźle prosperującego sklepu magicznego. Ich dzieci uczęszczały do Beauxbatons, coraz bardziej się asymilując z rówieśnikami. Nie zachowywali już zasad koszerności, religia przestała być ważna. Z ludem mojżeszowym dzieliło ich tylko pochodzenie.
Dla antysemitów nie było to ważne. Żydzi są Żydami, nie ważne, że dziadek A. nie słyszał na uszy hebrajskiego, ledwo co dukał w jidysz, francuski biorąc za swoją lingua lingua madre. Sklep splądrowano i zniszczono, dzieci wyrzucono ze szkoły. Podobno część rodziny została w późniejszym czasie wywieziona do obozów koncentracyjnych na terenie III Rzeszy. Na całe szczęście, dziadkowi i jego rodzicom pomogli bliscy sąsiedzi. Uciekający do rodziny w Kanadzie, zabrali swoim Świstoklikiem i Dreyfusów. Tak znaleźli się w Nowej Funlandii. Zupełnie obcy, bez grosza przy duszy.
Oczywiście, poradzili sobie. I bardzo szybko zasymilowali z miejscową ludnością, zadziwiająco łatwo zaskarbiając sobie względy miejscowych. Nowa Funlandia zaś od pokoleń była siedzibą przodków Helen Dreyfus, matki Antonina, albinoski, wychowanej w domu Prowse'ów. To prawdziwi ludzie wyspy – umiarkowanie otwarci, samowystarczalni, rodzinni, twardzi i pracowici. Przyzwyczajeni do chłodnych dni, ale ciepli duchem, mimo silnego introwertyzmu z ochotą niosący pomocną dłoń potrzebującym. Trudno określić co było czynnikiem sprawczym, który połączył te dwie rodziny – może Helen i Beniamin przypodobali się sobie, a może po prostu tak miało być?
Na świat boży wydali trójkę dziatwy, w równych odstępach co pięć lat. Najstarszy, Aaron, ukończył Shrewsbury, podobnie jak wszyscy starsi członkowie rodziny. Jego pasją zawsze była magomedyka, w chwili obecnej odbywa staż w Ottawskiej klinice magicznej. Drugi z kolei jest Antonin, trzecia zaś Abrianna, największa powierniczka Antonina i nieoficjalna mistrzyni gry we wszelakie gry karciane.
Ponadto babki, dziadkowie, wujowie i liczne kuzynostwo, niemniej jednak mniej istotne.

V. Życiorys

Surowe piękno Nowej Funlandii roku pańskiego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego wydało na świat człowieka wyważonego i enigmatycznego. Antoninowi przyszło dorastać w rodzinie patriarchalnej, gdzie zimna ręka ojca stanowiła prawo niepodważalne.
W tej części kuli ziemskiej dni są do siebie podobne, szarobure, a zima kurczowo trzyma się gruntu, pod grubą warstwą puchu skrywając brudny, ubogi i błotnisty krajobraz. W powietrzu unosi się woń marazmu. Większość mieszkańców ginie na wodzie podczas sztormów, bo zimą – mimo wszystko – łatwiej przemieszkać się po okolicy przy użyciu łodzi niż jakiegokolwiek innego środka lokomocji. Takie było też dzieciństwo Antonina. Nudne, zimne, mgliste. Wówczas najlepszą rozrywką, poza budowaniem latawców, jazdą na sankach i obrzucaniem śnieżkami starych domów, były częste odwiedziny babki, tej od strony matki. Była to kobieta posiadająca klasę i nade wszystko kochająca własny fortepian. Rodzina szeptała, że ongiś, by go odzyskać, sprzedała za niego własne ciało, ale Antonin nigdy nie poznał prawdy. Babka chętnie udzielała wnukowi pierwszych lekcji, z roku na rok stając się bardziej słuchaczem niżeli nauczycielem.
W końcu nastał czas, kiedy Antonin musiał opuścić gniazdo rodzinne. Jego edukacja w Shrewsbury zapewne obiłaby się bez echa, gdyby nie wyjątkowy talent… taneczny. Na parkiecie nie miał sobie równych, każdy, kto spróbował porównać się z nim, odchodził rozgoryczony. Po zakończeniu nauki spędził dwa lata podróżując po świecie, zwiedzając kolejno Wielką Brytanię, Francję, Austrię, Niemcy, kraje Skandynawsie, Estonię, Rosję, Alaskę, by w końcu powrócić na wyspę, która go wychowała. Kolejny rok były jałowy i nieistotny, dni, tygodnie, całe miesiące, ograniczały się do podróży między domem w Norris Point a pracą w St. John’s. Jego zadaniem każdego wieczora było przygrywanie na pianinie gościom jedynej w niewielkie stolicy Nowej Funlandii karczmy, której dostęp był zarezerwowany wyłącznie dla świata czarodziejów. Zapomniał, jak wygląda słońce. Dni przesypiał, wieczorami budząc się do nie-życia, nad ranem powracając do domu i jeszcze na chwilę oddając się lekturze.
Niespełna trzy miesiące temu w jego życiu nastąpił niespodziewany przewrót. Oto jego siostra, jak co roku, powróciła do domu na wakacje. Dokładnie pamięta jej pierwsze słowa. Szukają następcy twojej mistrzyni, Antonin. Gabrielle Pelletier, absolwentka akademii Beauxbatons, wyszkoliła w Shrewsbury pokolenia tancerek oraz tancerzy. Słynęła z zamiłowania do konserwatyzmu oraz tego, iż do swoich uczniów zwracała się wyłącznie w języku francuskim. Nikt nie wiedział, ile ma lat, na oko wyglądała na staruszkę dobijająca siedemdziesiątki, może osiemdziesiątki, jednakowoż wciąż potrafiła poruszać się zwinnie i lekko, czym zaskarbiała sobie szacunek wśród wychowanków. Naturalnym było, iż prędzej niżeli później zdecyduje się opuścić mury szkoły. Dreyfus bez zastanowienia, niemalże mechanicznie, wysłał dyrekcji swoje podanie z prośbą o przyjęcie go w szeregi kadry kształcącej młodych czarodziei. Pozytywna odpowiedź dla nikogo nie była zaskoczeniem – to oczywiste, że Shrewsbury nie wydało dotychczas lepszego niż Antonin tancerza. Swoją pracę rozpoczął we wrześniu bieżącego roku, na stałe przenosząc się do zamku. Postanowił także kultywować tradycję zapoczątkowaną przez swego wielkiego poprzednika, dlatego też lekcje baletu odbywają się wyłącznie w języku francuskim.


Ostatnio zmieniony przez Antonin Dreyfus dnia Pon Wrz 26, 2011 10:49 pm, w całości zmieniany 4 razy
Antonin Dreyfus
Antonin Dreyfus

Liczba postów : 8
Wiek : 33
Skąd : Norris Point, Nowa Funlandia
Data przyłącznia : 22/09/2011

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach